6 wrz 2008

Black Mountain - In The Future (2008)


Banda hipisów z Vancouver. Tak na marginesie to fajną mają scenę muzyczną w tej Kanadzie. Black Mountain, gdzieś już słyszeliście tą nazwę...Fani Led Zeppelin już wiedzą o co chodzi.Istnieją od 2004 roku.To już drugi album tej formacji. Pierwszy przeszedł bez większego echa. Zespół tworzy 5 osób w zestawieniu 4 czterech facetów i jedna laska (średnia, ale głos boski). Mamy do czyczenia z rockiem mocno osadzonym w latach 70. Już początek płyty nas o tym przekonuje.

Wita nas kawałek "Stormy High", trochę oczywista inspiracja grą Jimmy'ego Page'a, ale intryguje. Dalej jest już tylko lepiej i ciekawiej. Dobre melodie, dużo gitar i świetne, urozmaicone klawisze, szczególnie w mocno psychodelicznym kawałku "Tyrants", chyba najlepszym na płycie. Co ciekawe, jeśli chodzi o wokal to mamy duet. Śpiewa pan i pani. Mimo tego, że nie są to jakieś typowo rockowe wokale, to bardzo ładnie się nawzajem uzupełniają tworząc ciekawy klimat. Oprócz mocnych kawałków mamy też kilka balladek, jak na przykład "Angels" z mocno zapadającą w pamięć melodią. Jest troche prog-rocka, Black Sabbathowych i Led Zeppelinowych gitar, trochę folku...

Warto wspomnieć, że album ten produkował David Sardy (niegdyś lider grupy Barkmarket, producent m.in. Slayera, Wolfmother, pracujący też z Rolling Stones i Oasis). Cóż, brzmienie jest miażdzące. Zapomnijcie o Wolfmother, teraz jest Black Mountain. Warto się zapoznać z tym materiałem. Za granicą zebrali za tą płytę świetne recenzje (prawie najwyższe możliwe oceny w Rolling Stonie i w Q) Takie granie musi istnieć, inaczej wszechświat wybuchnie, a ziemia się stopi jak serek Hochland ze szczypiorkiem.

Download: http://rapidshare.com/files/86905074/BMITF.rar

Buy: http://www.empik.com/in-the-future-muzyka,prod1150061,p

5 komentarzy:

Michał Wieczorek pisze...

znam pierwszą, mocna rzecz. za tę muszę się zabrać.

Tomek pisze...

O, włączam to!

Paulina pisze...

Spodziewałam się czegoś lepszego, no ale może po prostu miałam za duże oczekiwania względem tego zespołu ;)

Tomek pisze...

no zajebiste!

Tomek pisze...

eee, troche sie jednak rozczarowałem, bo początek był najlepszy.