15 wrz 2008

Roger Waters - The Pros and Cons of Hitch Hiking (1984)

Pozostańmy jeszcze przez chwilę u boku Rogera Watersa, przy odrobinie szczęścia być może uda nam się zapomnieć o przeszłości, o niechlubnych ekscesach, być może uda nm się oderwać zachłanne palce od etykietki Pink Floyd, być może zawędrujemy do krainy zaklinacza demonów, pogrążymy się w słodkim letargu, wiedząć, iż nic złego nas nie spotka. Wszak to tylko sen... 

Wydany w roku 1984 krążek "The Pros and Cons of Hitch Hiking" dotyczy właśnie sennych eskapad Watersa. W ciągu 42 minut odbywamy niezwykle kameralną podróż w kolejne fazy nocnych fantazji - począwszy od godziny 4:30 a skończywszy 5:11 - i nie bez kozery, rzekomo to właśnie w tym przedziale człowiek tkwi w najbardziej abstrakcyjnej fazie snu, obfitującej w liczne kolaże fragmentów zapamiętanej rzeczywistości z fantasmagoryczną arabeską. A sny samego Watersa? Cóż, są one swoistym przeglądem kontaktów podmiotu lirycznego z płcią piękną (vide sugestywna okładka). Pod względem muzycznym album jest naprawdę wyjątkowy - to niejako fuzja Cohena, swingu, makabrycznej operetki, muzyki filmowej i smętnego bluesa. Wszystko to - jakby jeszcze było malo - zalatuje naleciałościami swoistego słuchowiska. Rzecz jasna gdzieś tam pobrzmiewają nieśmiało echa Floydów, głównie z czasów "The Final Cut", co raczej nie powinno dziwić (ostatni labum z Watersem został wszak wydany rok wczesniej). Cała ta mieszanka stylistyczna stanowi danie nader smakowite, okraszone nader aromatycznimy przyprawami - Eric Clapton śmigający po gryfie swej gitary, Andy Newmark bębniący w niezwykle wyważony, apetycznie oszczędny sposób, cudowne partie saksofonu co i rusz gawędzącego z pianinem i hammondami. Ach, dane nam będzie także nacieszyć ucho wybornymi chórkami, które w mej sakromnej opinii zasługują na szczere uznanie. A sam Waters? Cóż, Waters czuje się w tak wspaniałej otoczce, niczym ryba w wodzie. Tajemniczy, z lekka oniryczny głos przechodzi w histeryczny śmiech szaleńca, innym razem władczy ton zamordysty przechodzi w nęcący szept... Ten facet naprawdę ma smykałkę do interpretacji tekstów (jakże intrygujących!). 

Panie Waters, chyba warto byłoby czasem spojrzeć za siebie, np do roku 1984. Zwłaszcza, że nęci pan nowym albumem, oj nęci. Cóż, nawet jeśli nie uda się panu wznieść na wyżyny... zawsze będzie można powrócić do sennych marzeń. Jest pan zdecydowanie bardziej intrygujący, gdy pan śpi.

Kaban

Kradniemy

Kupujemy

2 komentarze:

aniloratka pisze...

Kto to Kaban? :>?

Zibi pisze...

Na forum juz jest odpowiedz ; )