4 wrz 2008

The Gutter Twins - Saturnalia (2008)


Ci dwaj panowie współpracują ze sobą już kilka lat. A to jeden zagra u drugiego na płycie, a to nagrają razem piosenkę pod szyldem projektu jednego z nich. A to pojadą pod tym samym szyldem w trasę (i wpadną do Polski). Aż gdzieś w 2003 roku pojawiły się plotki, że mają nagrać prawdziwie wspólną płytę jako zupełnie nowy projekt. Nagrywali ją tak długo, bo jeden z nich rzucił się w wir pracy i kolaborował z folkową artystką i eletroduetem, a obydwaj pojechali w wyżej wymienioną trasę, ale wreszcie jest. Najbardziej oczekiwana płyta tego roku.

Trzeba powiedzieć, że spiknęli się jak mało kto. Obydwaj liderowali kultowym, ale nie mogącym przebić się do mainstreamu zespołom. Potem obydwaj rozpoczęli nowe kariery, czy to solowo, czy pow.ołując do życia całkiem nowe projekty. Muzycznie też się uzupełniają. Mark „Wypiłem Hektolitry Whisky i Wypaliłem Tysiące Papierosów” Lanegan, jak wiadomo jest obdarzony mocnym, rzeżącym głosiskiem, a Greg „Poderwę Twoją Dziewczynę, Mimo Że Się Trochę Spasłem” Dulli to multiinstrumentalista i wokalista o duszy romantyka. Razem tworzą powalający duet, czego dowodem jest choćby Number Nine the Twilight Singers.

Właśnie, the Twilight Singers to słowo klucz do tej płyty. Tak naprawdę Saturnalia, gdyby zostały nagrane bez Lanegana, spokojnie mogłyby być czwartą płytą zespołu Dulliego. Więcej, koncertowe wcielenie the Gutter Twins różni się od ostatniego składu TTS tylko osobą perkusisty. Czyli w brzmieniu przeważa pierwiastek Dulliego.

Lanegan zaś po raz kolejny udowodnił, że jest wręcz idealnym kolaborantem. Świetnie potrafi odnaleźć się w tak odległych stylistykach, jak folk, czy elektronika, o desert rocku nie wspominając, więc wejście w klimat alternatywnego rocka a la Dulli nie sprawiło mu żadnego problemu, zresztą robił to już wcześniej.

W piosenkach ścierają się dwa żywioły. W brzmieniu, jak już napisałem, wygrywa zurbanizowane brzmienie the Twilight Singers, zaś w wokalach utrzymuje się równowaga. W jednych piosenkach, jak w Idle Hands jest więcej Lanegana, w innych, jak The Body jest więcej Dulliego, a w jeszcze innych panowie prawie cały czas śpiewają wspólnie, co chyba jest najlepszym rozwiazaniem.

Zdarza się też, że Lanegan wejdzie na rejestry zastrzeżone dla Dulliego, a Dulli będzie śpiewał nisko, przypominając Lanegana. Takie sytuacje nie zdarzają się zbyt często, ale odnoszą pożądany efekt, czyli zaskoczenie.

Seven Stories Underground to jedyna w pełni Laneganowa piosenka, śpiewa w niej tylko on, Dulli tylko czasem doda coś od siebie w chórkach. Greg też ma taką piosenkę. To I was in Love with You, które następuje od razu po Seven Stories Underground. Na szczególną uwagę zasługuje otwierające the Stations. Naprawdę, nie mogli wybrać lepszej piosenki na openera. Moc czuć od pierwszych sekund, a całość zapowiada prawdziwą muzyczną ucztę. Jej kulminacją i najsmakowitszym daniem jest Each to Each, mroczne, niepokojące, z najlepszą na płycie wspólną partię wokalną. Poza tym ciężko coś wyróżnić, bo cholernie równa to płyta.

Lanegan i Dulli znów nie zawiedli. Dostałem dokładnie to, czego chciałem. Płytę bardzo dobrą, mroczną, ze świetnymi melodiami. Dulli mistrz, Lanegan bóg.


Ściągamy stąd
Kupujemy tu

3 komentarze:

Paulina pisze...

Ta płyta to zdecydowanie moc. Ściągać, kurna.

Zibi pisze...

Rok po tytule men ; )

Unknown pisze...

A ja mam taką małą prośbę: jakbyś mógł pod wpisem umieszczać tagi tego wykonawcy,jaki to jest konkretnie rodzaj muzyki...