30 sie 2008

Blind Faith – Blind Faith (1969) (Deluxe Edition 2000)

Tak, okładka mało estetyczna. Kiedy album wydano zabroniono jej w stanach zjednoczonych, które znów okazały się bardziej purytańskie niż Wielka Brytania. Nie mam pojęcia skąd pomysł na taką właśnie okładkę, a okrywa ona jedyny album zespołu, którego członków nikt by o to nie podejrzewał.

Blind Faith to krótko działająca grupa założona przez Erica Claptona i Steve’a Winwooda po rozpadzie Cream. Do współpracy zaprosili basistę Rica Grecha i perkusistę Cream, Gingera Bakera. Clapton nie chciał grać z tym ostatnim, gdyż przy rozpadzie ich poprzedniego zespołu cała trójka obiecała sobie, że jeśli kiedyś jeszcze razem zagrają to wszyscy razem. Jednak Steve przekonał go, że lepszego perkusisty nie znajdą. Posłuchawszy, co Baker wyrabia w Blind Faith, trudno nie przyznać mu racji.

Slowhand po Cream, gdzie grał odjazdowego blues-rocka, chciał stworzyć coś subtelniejszego. Taką tendencję widać już przy dojrzewaniu tamtego zespołu. Ale Blind Faith to zupełnie inny twór. Delikatna, momentami melancholijna muzyka, bez fajerwerków, przy której człowiek zawiesza się w czasie. Są też mocniejsze akcenty plus dobry blues, najbardziej można nacieszyć się nimi słuchając jamów z bonusowego krążka, ale też w piosenkach, czasami jedno nie wyklucza drugiego.

Pierwszy utwór, Had to Cry Today, od razu polubiłem. Przykład mocnego riffu i melancholijnej muzyki. Warto zwrócić uwagę na perkusję, Baker nie popisuje się, ale w tej piosence gra po prostu idealnie! Najbardziej podoba mi się moment następujący po refrenie, kiedy uderza tylko w jeden bęben, potem gra skromne przejście. Nie wiem dlaczego, ale zachwyciło mnie to. Wszystko jest doskonale przemyślane, perkusista-filozof.

Zresztą cała muzyka Blind Faith ma w sobie filozofię, to właśnie czyni ją tak niezwykłą. Posłuchacie, zrozumiecie ;)

W poprzednim akapicie tak ładnie udało mi się opisać muzykę Blind Faith (słowo klucz: filozofia), że nie mam już ochoty opisywać każdej piosenki z osobna. Zaznaczę tylko, że pierwotna wersja zawierała tylko sześć pierwszych piosenek. Z bonusów najbardziej przypadło mi do gustu instrumentalne Time Winds, szkoda, że nie umieścili tego na regularnej wersji, pasuje do filozofii albumu.
Jamy są wspaniałe, widać artystom nie chciało się zrobić z nich piosenek. Tym bardziej szkoda, że kapela istniała niecały rok i nic więcej nie wydała.
Polecam.

Deluxe Edition:
mp3

wersja podstawowa:
winyl
CD
mp3

Brak komentarzy: