Podczas jednej z bezsennych letnich nocy spędzonych na oglądaniu MTV2 trafiłam na oto taki teledysk - http://www.youtube.com/watch?v=LaYPmG6ZOWg. Ludowym zwyczajem, jeśli zasłyszę coś fajnego w tym MTV, spisuję sobie nazwę na karteczce i potem sprawdzam w internecie. Tak było i tym razem. Trafiłam na dość mało znany zespół o nazwie Gravenhurst. Projekt ten kręci się wokół songwritera, producenta i multi-instrumentalisty Nicka Talbota. Coś Wam to mówi? Oczywiście, że nie. Mnie szczerze mówiąc też nie mówiło nic. Jednak zespół zdążył już wyrobić sobie stosowną renomę w Europie, występując obok takich gwiazd jak Maximo Park, Explosions in the Sky czy na słynnych festiwalach Pukkelpop czy Primavera Sound.
Ale przejdźmy do sedna. Płyta ma w sobie coś, co sprawiło, że po pierwszym przesłuchaniu natychmiast włączyłam ją znowu. Hipnotyzujący klimat? Może. I nastrój, który wyjątkowo dobrze skomponował się z moim. Cały materiał urzeka muzycznie i intryguje lirycznie, dlatego podczas mojej krótkiej analizy całej płyty skupiłam się przede wszystkim na tekstach.
Płytę otwiera "Down River" - mroczny klimat, oszczędność środków zarówno w warstwie instrumentalnej (minimalistyczny, ale ciężki jednocześnie riff) oraz wokalnej (cicho wyśpiewane kilkanaście wersów). Kolejny utwór to "Velvet Cell". To właśnie ta piosenka zwabiła mnie pięknym teledyskiem i skusiła do zainteresowania się Gravenhurst. Zawiera dość makabryczne przesłanie To understand the killer I must become the killer. And I don't need this violence anymore but now I've tasted hatred I want more. A wszystko w niepozornej (na "pierwszy rzut ucha"), popularnej dla naśladowców post-punkowców stylistyce. Ten numer ma potencjał na zostanie hymnem zbuntowanej młodzieży. W "Animals" wokalnie jest nieco łagodniej, ale ponury klimat (zresztą, It's England on a Saturday night) w warstwie tekstowej wciąż jest obecny. Przy fragmencie Take me to the river, I want to feel the water, Closing in and helpless as you're pushing my head under nawet początkującym interpretatorom piosenek od razu nasuwają się proste skojarzenia. W "Nicole" Gravenhurst oszczędza nas trochę i spuszcza z samobójczego tonu a całość jest bardziej refleksyjna. Potem "Velvet Cell Reprise", które przerywa pozorny, pięciominutowy spokój poprzedniego kawałka. Właściwie to prezent dla miłośników klimatów z singla. "Cities Beneath The Sea" to kolejny intrygujący tekst. Jest dość ciekawą wariacją na temat życia po śmierci, w każdym razie bardziej trafiającą do mnie niż lejdipankowskie "Zostawcie Titanica" (żenujący żart prowadzącego). "Song From Under The Arches" zdradza intencje, o których spekulowałam już przy "Animals" a także ujawnia post-rockowe ambicje zespołu. "See My Friends" - zespół zadbał, żeby zaserwować nam trochę smutku na "do widzenia". Chociaż jest i tam element optymistyczny, ale nazwanie tego optymizmem jest nieco na wyrost i w sensie "nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej". Zawsze to coś.
Ogólnie rzecz biorąc, jest to pierwsze wydawnictwo tego zespołu, z jakim miałam do czynienia. Z racji, że zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, z pewnością sięgnę po resztę płyt (a mają ich jeszcze trzy). Nie wiem, skąd w panach tyle trosk, bo gdybym ja nagrywała równie dobre utwory to byłabym przeszczęśliwa, ale jeśli właśnie te nieszczęśliwe klimaty powodują, że Gravenhurst brzmi tak zgrabnie, niech im będzie. Czyli ogólnie mówiąc, z Gravenhurst smucimy się na poziomie.
Ściągnij: http://rapidshare.com/files/138865122/Gravenhurst_-_Fires_in_Distant_Buildings.rar.html
Kup: http://www.cduniverse.com/productinfo.asp?pid=6936729
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
kuwa. mogłaś poczekać trochę. Teraz nikt nie posłucha mojej płyty :(
Sorry Zbigniewku, ale jutro rano wyjeżdżam i nie zdążyłabym ;*
ja posłucham zbysiu, bo od dawna przymierzałem się do karłów.
Prześlij komentarz